Nie przepadałam nigdy za sosem słodko-kwaśnym. Jest dla mnie taki...słodki. Osobiście wolę ostrzejsze smaki, ale sos słodko-kwaśny gości w moim domu, bo lubuje się w nim mój mąż. Jednak odkąd zaczęłam zwracać baczną uwagę na skład kupnych sosów i odkryłam, że to prawdopodobnie obecność syropu glukozowo-fruktozowego drażni moje kubki smakowe, postanowiłam robić go sama. I jest lepiej, a nawet super, bo wiem, co jem, a dodatkowo zawsze mam zapasik tego sosu w słoikach. Świetna sprawa, gdy nie mamy weny na obiad - wystarczy ryż plus ulubiona wkładka mięsna dla mięsożerców i obiad gotowy.
Składniki (na 5-6 porcji):
- 2 spore marchewki
- 2 cebule
- 1 czerwona papryka
- 1 puszka ananasa
- 1 mała puszka kukurydzy konserwowej (lub pół standardowej)
- 1 puszka pędów bambusa w plastrach
- sok z jednej pomarańczy
- sok z dwóch cytryn lub 2-3 łyżki octu ryżowego
- kartonik przecieru pomidorowego
- 4 łyżki ksylitolu (lub cukru)
- łyżka mąki ziemniaczanej
- szklanka wody
- sól i pieprz do smaku
Najbardziej czasochłonne jest przygotowanie składników, potem idzie jak z płatka. Marchewkę kroimy w zapałki, paprykę w słupki, a cebulę przekrawamy w poprzek na pół i każdą połówkę na sześć kawałków (jak pizzę) i rozdrabniamy warstwy. Ananasa kroimy na drobne kawałki, ale nie wylewamy syropu. Na dno garnka wsypujemy ksylitol i jak się rozpuści (uwaga by nie przypalić) dolewamy sok z cytrusów oraz syrop z puszki ananasa. Zagotować, doprawić solą i pieprzem i dodać przecier pomidorowy - mamy bazę naszego sosu. Po zagotowaniu wrzucamy marchew, paprykę oraz cebulę i gotujemy ok. 5 minut. Po tym czasie dodajemy pędy bambusa, ananasa i kukurydzę i gotujemy kolejne 3 minuty. W międzyczasie rozpuszczamy mąkę ziemniaczaną w wodzie i dolewamy do sosu - ładnie się zagęści i nie będzie grudek ;) I sos gotowy. Gorący można wkładać do słoików i wekować. Z tej porcji wyjdą ok. 3 słoiki o pojemności 0,7 litra.